Jak pisze wikipedia:
Zombie (żywy trup, nieumarły, umarlak) – istota popularna szczególnie w horrorach. Słowo zombie pochodzi prawdopodobnie od afrykańskiego zumbi (fetysz w języku kikongo) lub od nzambi (bóg w języku kimbundu), w Polsce przejęte zostało ono z języka angielskiego; spotkać można się także ze spolszczoną formą zombi. Termin ten rozpowszechnił William Seabrook pod koniec lat 20. XX wieku w swojej książce The Magic Island.
Pojęcie zombie wywodzi się z kultu voodoo, w którym oznacza osobę silnie zniewoloną i ślepo lub nieświadomie wykonującą polecenia osoby kontrolującej, najczęściej będąc pod wpływem środków odurzających. Taki typ zombie był obecny w kulturze od drugiej połowy lat 20. XX wieku do prawie końca lat 60., kiedy to powstał film George’a Romero Noc żywych trupów, w którym zombie przedstawiano jako nieumarłego: osobę martwą, powstającą z grobu i starającą się zaspokoić żądzę krwi poprzez konsumpcję świeżego ludzkiego mięsa lub mózgu. Po sukcesie Nocy żywych trupów taki obraz zombie rozpowszechnił się w kulturze masowej i dziś mało kto kojarzy zombie z voodoo, ponieważ przyjęli się nieumarli w stylu Romera – spotkać można ich w filmach (kolejne filmy z serii żywych trupów czy współczesne filmy dla młodzieży, w których zombies morduje się w bardzo widowiskowy sposób), grach komputerowych (np. Resident Evil, Postal²: Apocalypse Weekend, BloodRayne, Doom 3), grach fabularnych (np. All Flesh Must Be Eaten – gra, w której główną ideą jest występowanie zombies) oraz w literaturze.
Nazwą zombie określa się także gatunek filmu, w którym dominują żywe trupy.
Ostatnio mam wielka faze na zombie i wszystko co z nimi zwiazane - filmy, gry, ksiazki a nawet komiksy. Ba, pisze powoli wlasne opowiadanie o nich. Chciałbym tutaj zaprezentować kilka produktów, które w moim odczuciu warte są czasu. Tekst podzielę na dwie części .
Zacznę od filmow:
DAWN OF THE DEAD
(ŚWIT ŻYWYCH TRUPÓW)
Klasyk. Produkcja G. Romero (a więc prekursora filmow o zombie), starusienka bo starusienka, efekty specjalne marne, gra aktorska czasem bardzo nierowna. Do tego trzeba dodac slabo ucharakteryzowanych zombie, plastikową broń [przyuważyłem na początku filmu tekst w stylu "broń została dostarczona przez The Toy Factory" czy coś takiego] i czasem dziwne rozwiazania w fabule. Ale tu nie o to chodzi. Film ma klimat przez duże K ! Z obrazu od pierwszych chwil sączy sie atmosfera grozy, pierwszy raz w historiach o zombiakach 'zatrudniono' tak wielu umarlaków, efekt całkiem niezly - w scenie gdy glowni bohaterowie lecą helikopterem nad olbrzymim hipermarketem na parkingu wokol niego znajduja sie liczni nieumarli. Szczegolnie podobala mi sie scena - uwaga spojler! - gdy jeden z glownych bohaterow przemienia sie w jednego z tych z ktorymi walczyl. Jesli urodzilbym sie w latach kiedy ten film byl wyswietlany i widzialbym go na srebrnym ekranie - nie wierze, ze bym nie wybiegl z kina z glosnym krzykiem ;) Ogolnie film swietny, w koncu nazwisko rezysera zoobowiazuje.
moja ocena 9/10
28 days later & 28 weeks later
(28 dni pozniej & 28 tygodni pozniej)
Filmy stosunkowo nowe. Wielkie, pozytywne zaskoczenie. Pierwszy z nich opowiada o mezyczyznie ktory budzi sie w klinice, nie za bardzo wiedzac co sie z nim dzialo w ostatnim czasie. Wychodzi na ulice i... tu pierwsze zaskoczenie - miasto jest kompletnie puste. Cała Anglia wydaje sie opustoszała. Bohater kręci się chwile tu i tam aż trafia do kosciola. Tam jest swiadkiem makabrycznej scenki, na posadzcce leżą ciała, wtem jedno z nich.... podnosi głowę... Z drzwi zakrystii wypada ksiądz, glowny bohater chce sie z nim dogadac lecz duchowny przypuszcza na niego atak.. Tak zaczyna się inwazja zombie na Wielką Brytanię. Jestesmy swiadkami wyscigu glownego bohatera o wlasne zycie. Ogladanie jego perypetii sprawilo mi wiele przyjemnosci, wiec gdy tylko sie dowiedzialem ze ow film ma juz sequel postaralem sie by go zobaczec. Musze dodac, muzyka jest takze z wysokiej polki, chociaz to nie jest gatunek za ktorym przepadam.
28 tygodni pozniej...
... wszyscy zainfekowani umieraja z glodu, teren WB wydaje sie w miare bezpieczny. Powracaja pierwsi ludzie, zostaje wydzielone specjalna strefa dla ocalonych, pilnowana przez wojsko niezwyciezonej armii amerykanskiej. Ale od poczatku - film ukazuje nam losy pewnej rodziny ktora ukrywa sie wraz z innymi ocalalymi w starym domu. Oboje zamartwiaja sie losami swoich dzieci ktore wyslali na wycieczke jeszcze przed atakiem zainfekowanych. Podczas spolnego wieczerzania zgromadzeni slysza krzyki dziecka blagajacego o to by je wpuscili. Aby urozmaicic film zaraz po tym nastepuje atak wyglodnialych zombies, sielanka konczy sie, zaczyna sie survival. Nasz hero, wraz ze swoja zona i przybleda biega po calym mieszkaniu, dziecko znika, zona upiera sie aby je znalezc. Znajduje je w jednym pokoju w szafie, bohater wpada za nia, nastepuje atak zombie.. W Donie - bo tak nasz bohater ma na imie - odzywa sie jednak pierwotny instynkt bezwzglednej ochrony swojego zycia. Mimo krzykow i prosb swojej zony zostawia ja w pokoju pelnym zainfekowanych, ucieka co sil w nogach [to Ci dopiero bohater!] oglada sie patrzac w okno, gdzie stoi nadal jego ukochana i krzyczy ile sil w plucach jego imie. Jeszcze jedno zerkniecie - nie ma jej. Udaje mu sie przezyc, szczesliwym trafem jego dzieci zostaja przywiezione do wydzielonej strefy. Jakto dzieci pytaja o mame, Don mowi im, ze zostala zabita przez zainfekowanych. Tutaj nastepuje panie i panowie wielki zonk - matka sie odnajduje! Reszty nie bede zdradzal :)
Mysle, ze te dwa filmy nalezy ogladnac :) obydwu daje po 9/10 :)
LAND OF THE LIVING DEAD
(ZIEMIA ZYWYCH TRUPOW)
Tym razem pan Romero się nie popisał. Film wielce sredniacki dopasowany pod gusta publiki, przewija sie patetyczne bebenie w amerykanski bebenek (przynajmniej ja sie tam czegos takiego doszukalem). Film jest satyra na ludnosc amerykanska [jak dla mnie dosc kiepska, takie jelopy jak oni zasluguja na cos znacznie mniej hmm myslacego niz zombie ;) ], podzial na kasty itp. Otoz nasze ukochane zombiaki wyksztalcily sobie cos na wzor prymitywnej inteligencji, pomrukami i sapnieciami stwierdzaja ze ida na miasto cos zjesc :) Jak glowny bohater stwierdza w jednej z ostatnich scen "szukaja swojego miejsca na ziemii". Ogolnie nie jestem zachwycony, film milo sie ogladalo, ale bez wiekszych rewelacji. Dobra pozycja na piatkowy wieczor z piwkiem i czipsami w garsci.
Moja ocena : 6/10
Poki co tyle o filmach, szkoda tutaj miejsca na pisanie o takich gownach jak trylogia Resident Evil, czego wam oszczedze:)
WOJNA ZOMBIE
Max Brooks
wyd. Red Horse
aa Zauwazylem te ksiazke w empiku i stwierdzilem ze musze ja miec :) Jest to pozycja dosc nietypowa gdyz autor napisal ja w formie... reportazu! Efekt oszalamiajacy, podczas czytania wydaje nam sie, ze ta wojna naprawde miala miejsce! Brniemy przez rozdziały takie jak "Ostrzezenia", "Oskarzenia", najlepszym z nich wydaje sie byc "Wielka Panika" gdzie stadium rozszerzania sie epidemii zombie siega zenitu.
Odbiór psuje miejscami dosc marne tlumaczenie (panie tlumaczu, czyzbys nie wiedzial że hulk oznacza ni mniej ni więcej co wrak? jak mozna takie słowo zostawic nieprzetlumaczone?), przyuwazylem rowniez kilka literowek. Jesli chodzi o wydanie - miodzio. Przychodza mi na mysl wydania Fabryki Slow, kazdy czytelnik orientujacy sie choc troche w fantastyce wie o co mi chodzi. Dla calej reszty wytlumaczenie - mimo tego ze ksiazka jest wydrukowana na tanim papierze, papier ow przyozdabiaja.... plamy krwi:) niby nic takiego, a taki detal cieszy i jeszcze bardziej pozwala nam sie wczuc w atmosfere ksiazki.
Ogolem mocne 7+/10 :)
dalsza czesc juz wkrotce - stay tuned :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz